Wielki Post już się kończy, więc to co teraz napiszę, to trochę musztarda po obiedzie, ale następująca myśl naszła mnie dopiero wczoraj, w Wielki Piątek.
Sytuacja nastąpiła wczoraj: jechałem autobusem, a koło mnie siedziały dwie typowe "laski" – trzy godziny w solarium, dwa kilo tapety i można pokazać się na ulicy. Brzydkie jak noc i wulgarne, ale już mniejsza o to. Rozmawiały o jakichś bzdetach (mogących być z powodzeniem scenariuszem do niejednego serialu brazylijskiego) i śmiały się na cały głos. Ten śmiech mnie denerwował. "Mogłyby się nie śmiać przynajmniej w Wielki Piątek" – pomyślałem. Chwilę później zganiłem sam siebie. "A w zasadzie czemu miałyby się nie śmiać? Czy to, że jest post, oznacza że wszyscy musimy chodzić smutni?".
Czytaj dalej →